Witajcie kochani :*
Atomówka powraca! :D
Postanowiłam napisać kolejną część opowiadania o losach Doroty i Zbyszka, a także ich dwóch pociech. Zapraszam bardzo serdecznie wszystkich, którzy śledzili 2 lata temu historię Doroty, jak i również nowych czytelników. Trzeba się jakoś wprawić w pisanie przed maturą :D
Volleyball dream
Buziaki,
atomowkawilk :)
Przebudzenie
piątek, 22 maja 2015
czwartek, 30 stycznia 2014
Au revoir!
Niestety, ale to jest koniec tego bloga, przynajmniej jak na razie. Myślałam, że łatwo mi przyjdzie pisać historię bezdomnej dziewczyny, ale wyszło zupełnie inaczej, niż planowałam. Jak miały się więc potoczyć losy Leny? Owszem miała spotkać Zbyszka. Później mieli się w sobie zakochać, ale nie miało to wyglądać tak, jak opisałam. Ślub mieli wziąć może rok po poznaniu, a nie kilka miesięcy po. Później faktycznie Elka miała dostać jakąś tam rolę w jakimś za przeproszeniem gównianym filmie, który miał być jednym wielkim niewypałem. Miała poznać jakiegoś przystojniaka na planie filmowym, miała brać narkotyki za namową tego ciacha, mieli mieć razem romans. Elka miała zajść w ciążę, potem miała ją usunąć. O wszystkim miał dowiedzieć się Zbyszek. Elka miała brać coraz więcej prochów, ale w końcu miała pójść na odwyk. Na jaw miał wyjść romans Eli i tego przystojniaka. Jak miała się skończyć historia? Zbyszek zerwał z Elką, złożył pozew rozwodowy, a Elka? Elka miała popełnić samobójstwo. Głupie, nie? Ale niestety to moja chora wyobraźnia o dziewczynie, która zasmakowała sławy, która zdradziła męża, która sięgnęła po narkotyki, a w końcu u kresu załamania sięgnęła po żyletkę...
Przepraszam i mam nadzieję do szybkiego zobaczenia :*
Przepraszam i mam nadzieję do szybkiego zobaczenia :*
piątek, 27 grudnia 2013
7 ucieczka
Termin ustalony. Ślub za 2 miesiące. Zibi w wywiadzie pomeczowym dla Polsatu Sport powiedział, że zaręczył się. Oglądałam ten wywiad kilka razy i za każdym się uśmiechałam. Pewnego dnia, gdy wybrałam się na mecz Politechniki podszedł do mnie jakiś facet. Powiedział, że jest reżyserem i ma w planach nakręcenie filmu. Zapytał, czy nie zgodziłabym się zagrać w nim jedną z głównych ról. Dał mi swój numer telefonu i kazał zadzwonić, gdy się zastanowię.
-Nie ma mowy.
-Ale dlaczego?
-Bo nie podoba mi się ten pomysł.
-Ale Zbyszek popatrz na to inaczej - zarobię trochę pieniędzy na nasz ślub, poznam nowych ludzi. No proszę Cię.
-Rób, co chcesz ale ja jestem temu przeciwny.
-A jeśli się zgodzę to odwołasz ślub?
-Co Ty gadasz?
-No, bo powiedziałeś, że jesteś przeciwny.
-Ale mi chodziło o to, że nie popieram tego pomysłu, ale decyzja należy do Ciebie. Dzwoń do tego reżysera i powiedz, że się zgadzasz.
-Naprawdę?
-A nie chcesz tego? Nie podoba mi się ten pomysł, ale zawsze Ci będę kibicował, tak jak Ty mi.
-Dziękuję! - przytuliłam się do niego.
Od miesiąca pracuję na planie filmowym. Podoba mi się aktorstwo, chociaż wszyscy wiedzą, że nie jestem profesjonalną aktorką. Nie jest łatwo. Wychodzę z domu rano o 6, a wracam najczęściej o 1 w nocy. Dziś na szczęście mam wolne. Wstaję o 9 i idę do kuchni. Bartman siedzi przy stole i je śniadanie.
-Ty nie masz dzisiaj treningu? - pytam i robię sobie kanapkę.
-Nie - odpowiada sucho. Odwracam się do niego.
-Coś się stało?
-Tak. Dowiedziałem się, że moja narzeczona nie dopilnowała wyboru zespołu na wesele i prawdopodobnie nasi goście będą tańczyli do przebojów puszczanych z radia.
O kurde! Na śmierć zapomniałam, że tydzień temu miałam się spotkać z przedstawicielami zespołów weselnych i wybrać ten, który mi przypadnie do gustu.
-Przepraszam Zbyszek, ale miałam ostatnio tyle na głowie...
-Mówiłem Ci, że przyjęcie tej cholernej roli to będzie zły pomysł.
-Oj, nie przesadzaj.
-Ja przesadzam? Gdy się budzę Ciebie już nie ma, wracam z treningu - Ciebie nie ma, kładę się spać - Ciebie nie ma. Pamiętałaś chociaż, żeby wybrać menu w restauracji? - spuściłam wzrok. - Tak myślałem. Czy Tobie w ogóle zależy na tym ślubie?
-Nie ma mowy.
-Ale dlaczego?
-Bo nie podoba mi się ten pomysł.
-Ale Zbyszek popatrz na to inaczej - zarobię trochę pieniędzy na nasz ślub, poznam nowych ludzi. No proszę Cię.
-Rób, co chcesz ale ja jestem temu przeciwny.
-A jeśli się zgodzę to odwołasz ślub?
-Co Ty gadasz?
-No, bo powiedziałeś, że jesteś przeciwny.
-Ale mi chodziło o to, że nie popieram tego pomysłu, ale decyzja należy do Ciebie. Dzwoń do tego reżysera i powiedz, że się zgadzasz.
-Naprawdę?
-A nie chcesz tego? Nie podoba mi się ten pomysł, ale zawsze Ci będę kibicował, tak jak Ty mi.
-Dziękuję! - przytuliłam się do niego.
Od miesiąca pracuję na planie filmowym. Podoba mi się aktorstwo, chociaż wszyscy wiedzą, że nie jestem profesjonalną aktorką. Nie jest łatwo. Wychodzę z domu rano o 6, a wracam najczęściej o 1 w nocy. Dziś na szczęście mam wolne. Wstaję o 9 i idę do kuchni. Bartman siedzi przy stole i je śniadanie.
-Ty nie masz dzisiaj treningu? - pytam i robię sobie kanapkę.
-Nie - odpowiada sucho. Odwracam się do niego.
-Coś się stało?
-Tak. Dowiedziałem się, że moja narzeczona nie dopilnowała wyboru zespołu na wesele i prawdopodobnie nasi goście będą tańczyli do przebojów puszczanych z radia.
O kurde! Na śmierć zapomniałam, że tydzień temu miałam się spotkać z przedstawicielami zespołów weselnych i wybrać ten, który mi przypadnie do gustu.
-Przepraszam Zbyszek, ale miałam ostatnio tyle na głowie...
-Mówiłem Ci, że przyjęcie tej cholernej roli to będzie zły pomysł.
-Oj, nie przesadzaj.
-Ja przesadzam? Gdy się budzę Ciebie już nie ma, wracam z treningu - Ciebie nie ma, kładę się spać - Ciebie nie ma. Pamiętałaś chociaż, żeby wybrać menu w restauracji? - spuściłam wzrok. - Tak myślałem. Czy Tobie w ogóle zależy na tym ślubie?
________________
Tak, wiem, wiem...
Powrót w bardzo marnym stylu... :(
Miałam ten rozdział już dawno napisany, ale nie miałam chęci, ani czasu, żeby go dodać. Zdradzę, że pomęczycie się ze mną jeszcze przez dokładnie 18 rozdziałów. Mam nadzieję, że przeżyjecie :D
wtorek, 3 grudnia 2013
Z przeprosinami...
Niestety stało się to, czego od dawna się obawiałam. Muszę zawiesić bloga co najmniej na 2 tygodnie. Aktualnie w szkołach zaczyna się okres poprawiania ocen. Należę niestety do tych osób, którd walczą o lepsze oceny. A na dodatek mój komputer odmówił posłuszeństwa. Tylko komórka pozwala mi na korzystanie z internetu... Obiecuję, że wznowię pisanie tego bloga. Kiedy? Mam nadzieję, że jeszcze przed świętami. Nadal będę na bieżąco czytać Wasze blogi.
Z pozdrowieniami - atomowkawilk
Z pozdrowieniami - atomowkawilk
poniedziałek, 18 listopada 2013
6 ucieczka
24 grudnia. Wigilia Bożego Narodzenia. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów spędzam ją w rodzinnym gronie. No, może nie do końca. Święta spędzamy u rodziców Zbyszka i nie wiem, czy mogę ich nazwać swoją rodziną. Nie jestem przecież z Zibim. My tylko udajemy, niestety... Co ja głupia sobie myślałam? Że jakiś facet pokocha kogoś takiego, jak ja? To śmieszne. Ale ktoś taki, jak ja może niestety pokochać faceta. Dlaczego niestety? Bo ten ktoś mnie nie kocha i nigdy nie będzie. Banalne, nie? On przyprowadza mnie do swojego domu, proponuje układ, ja się zgadzam i niestety wpadłam, jak śliwka w kompot. Nie jest dla mnie ważne, że mnie uderzył. To był tylko jeden raz. Teraz jest zupełnie inaczej. Zmienił się. Nie krzyczy na mnie, nie przezywa, nie podniósł ręki, za to całuje na dzień dobry, zaprasza na kolacje, kupuje prezenty. Uczy mnie tego wszystkiego, o co go poprosiłam. Może po prostu chce mnie przekupić? Ale po co miałby okazywać mi czułości, gdy jesteśmy sami? My mamy przecież udawać, ale nie przed nami samymi, tylko przed innymi.
Pierwszy dzień świąt. Do mieszkania państwa Bartman przyjeżdżają jacyś goście. Podobno to siostra pani Jadwigi z mężem oraz dwójką synów z rodzinami. Siedzimy w jadalni. Pan Leon postawił na stole alkohol. Zaczynają się niezręczne dla mnie pytania o moją przeszłość. Z opresji ratuje mnie Zbyszek, który mówi, że jeśli nie chcę to nie muszę odpowiadać, bo to wyłącznie moja sprawa. Trzy godziny później męska część grona ledwo utrzymuje się na krzesłach. Z wielkimi trudnościami udaje mi się zaprowadzić Zibiego do pokoju, w którym śpimy.
-Eluś, ja muszę Ci coś powiedzieć - mówi, gdy rozpinam mu koszulę.
-Słucham.
-Ja...ja Cię kocham - mamrocze. -Wyjdź za mnie.
-Zbyszek, jesteś pijany...
-To co?
-Porozmawiamy rano, o ile będziesz coś jeszcze pamiętał.
Kładzie się na łóżku, a ja po chwili wskakuję obok niego. Czuję, jak się do mnie przysuwa i kładzie rękę na moim brzuchu. Po moim policzku spływa łza, a potem następna... Po chwili nie panuję nad płaczem. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.
Rano, gdy się budzę jego już nie ma w łóżku. Idę do łazienki i biorę prysznic. Gdy wracam do pokoju zauważam w nim siatkarza.
-To co? Usłyszę w końcu odpowiedź?
-Ale na jakie pytanie?
-Myślisz, że nie pamiętam tego, jak Ci się oświadczyłem?
-To Ty mówiłeś to na poważnie?
-Jak najbardziej.
-Nie, my nawet przecież tak naprawdę nie jesteśmy razem. My nawet nie jesteśmy parą.
-Gówno mnie to obchodzi. Przez te trzy miesiące stałaś się dla mnie kimś ważnym. Gdy tylko wychodzę z mieszkania od razu za Tobą tęsknię. Może to wszystko za szybko się dzieję, ale mam to kurwa w nosie - mówi i klęka przede mną. - Eluś, wyjdziesz za mnie?
W tym momencie wkłada na mój palec pierścionek. Waham się. Nie wiem, co odpowiedzieć. Zgodzić się?
-Tak! Wyjdę za Ciebie - rzucam mu się na szyję. Po chwili on wpija się w moje usta.
Szczerze? Jestem szczęśliwa.
Pierwszy dzień świąt. Do mieszkania państwa Bartman przyjeżdżają jacyś goście. Podobno to siostra pani Jadwigi z mężem oraz dwójką synów z rodzinami. Siedzimy w jadalni. Pan Leon postawił na stole alkohol. Zaczynają się niezręczne dla mnie pytania o moją przeszłość. Z opresji ratuje mnie Zbyszek, który mówi, że jeśli nie chcę to nie muszę odpowiadać, bo to wyłącznie moja sprawa. Trzy godziny później męska część grona ledwo utrzymuje się na krzesłach. Z wielkimi trudnościami udaje mi się zaprowadzić Zibiego do pokoju, w którym śpimy.
-Eluś, ja muszę Ci coś powiedzieć - mówi, gdy rozpinam mu koszulę.
-Słucham.
-Ja...ja Cię kocham - mamrocze. -Wyjdź za mnie.
-Zbyszek, jesteś pijany...
-To co?
-Porozmawiamy rano, o ile będziesz coś jeszcze pamiętał.
Kładzie się na łóżku, a ja po chwili wskakuję obok niego. Czuję, jak się do mnie przysuwa i kładzie rękę na moim brzuchu. Po moim policzku spływa łza, a potem następna... Po chwili nie panuję nad płaczem. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.
Rano, gdy się budzę jego już nie ma w łóżku. Idę do łazienki i biorę prysznic. Gdy wracam do pokoju zauważam w nim siatkarza.
-To co? Usłyszę w końcu odpowiedź?
-Ale na jakie pytanie?
-Myślisz, że nie pamiętam tego, jak Ci się oświadczyłem?
-To Ty mówiłeś to na poważnie?
-Jak najbardziej.
-Nie, my nawet przecież tak naprawdę nie jesteśmy razem. My nawet nie jesteśmy parą.
-Gówno mnie to obchodzi. Przez te trzy miesiące stałaś się dla mnie kimś ważnym. Gdy tylko wychodzę z mieszkania od razu za Tobą tęsknię. Może to wszystko za szybko się dzieję, ale mam to kurwa w nosie - mówi i klęka przede mną. - Eluś, wyjdziesz za mnie?
W tym momencie wkłada na mój palec pierścionek. Waham się. Nie wiem, co odpowiedzieć. Zgodzić się?
-Tak! Wyjdę za Ciebie - rzucam mu się na szyję. Po chwili on wpija się w moje usta.
Szczerze? Jestem szczęśliwa.
środa, 13 listopada 2013
5 ucieczka
Spotkanie z państwem Bartman mam już z głowy. Są to bardzo mili ludzie, chociaż ojciec Zbyszka troszkę narzekał na jego formę, która ostatnio podobno faluje. Szczerze mówiąc to nie widziałam jeszcze ani jednego meczu Zibiego, więc nie mogę tego ocenić. Nie pamiętam już nawet o co chodzi w siatkówce. Ostatnio dzięki Zbyszkowi nauczyłam się wielu różnych rzeczy. Z jego pomocą zaczęłam gotować, obsługiwać laptop, a ostatnio zaczęłam używać kosmetyków. Powoli uczę się normalnie funkcjonować. Siatkarz jest dla mnie taki dobry. Po naszym pierwszym spotkaniu nigdy nie powiedziałabym, że jest on tak miły.
-Eluś, kiedy Ty tak właściwie masz urodziny?
-5 kwietnia.
-Wiesz, że musimy Cię zameldować? I ubezpieczyć?
-Ale to nie będzie potrzebne.
-A jak coś Ci się stanie? Niedługo nadejdzie zima i gdy się poślizgniesz na lodzie i złamiesz nogę? Albo wylądujesz w szpitalu to jeszcze będziemy musieli płacić.
-No, dobrze.
-Cieszę się, że się rozumiemy. Muszę lecieć na trening.
-Znowu mam zostać sama? Nudzę się, gdy Ty wychodzisz. Nie mam z kim porozmawiać.
-Możesz poczytać jakąś książkę, skorzystać z komputera. Obiecuję, że wrócę dziś wcześniej.
Słyszę trzaśnięcie drzwiami, co oznacza, że Zbyszek wyszedł. Wchodzę do kuchni i siadam przy stole, na którym leży dzisiejsza gazeta, którą kupił Zibi, gdy poszedł po bułki na śniadanie. Staram się złożyć chociaż jedno najprostsze zdanie, ale nie potrafię. Nie chodzę do szkoły od kilku lat. Wiem, że powinnam się edukować, ale sytuacja finansowa moich rodziców nie pozwalała nawet na zakup długopisu. Ostatni raz byłam w szkole, gdy miałam 11 lat. Wtedy miałam jeszcze dom...
Mieszkałam razem z rodzicami w małym mieszkaniu w bloku, które składało się z małej kuchni, łazienki i jednego pokoju. Pamiętam do dziś, jak tata mówi nam, że stracił pracę, właściciel domu wysyła ponaglenie do spłaty czynszu, następnie każe spakować walizki i z bólem serca wyrzuca nas z mieszkania.
Potem już nikt ze znajomych nie wiedział co się z nami stało. Rodzice nie kontaktowali się z nikim. Po prostu pogodzili się z tym, a może po prostu wstydzili?
Leżę w łóżku i cichutko pochlipuję zakopana pod kołdrą. Nie umiem pisać, nie umiem czytać, nie znam żadnego języka obcego, chociaż to nie jest takie ważne. Kiedyś potrafiłam robić te dwie podstawowe rzeczy, ale z biegiem lat zapomniałam, jak się to robiło. Słyszę zgrzyt zamka w drzwiach. To pewnie Zbyszek wrócił z treningu.
-Jestem Lena!
Zaciskam kołdrę w rękach i pociągam nosem. Słyszę, jak siatkarz wchodzi do pokoju. Czuję, jak ściąga ze mnie kołdrę.
-Eluś, co się stało? Dlaczego płaczesz?
Nie odpowiadam nic, tylko odwracam się twarzą do niego i z całej siły wtulam się u jego bluzę klubową. Zibi gładzi moje plecy. Czuję, jak podczas wydechu rozdmuchuje moje blond włosy.
-Zrobisz coś dla mnie? - pytam po chwili, gdy się troszkę uspokajam.
-Pewnie. Co tylko chcesz.
-Naucz mnie. Naucz mnie wszystkiego, co Ty potrafisz. Pisać, czytać, mówić po angielsku, kochać...
Ojej, tego ostatniego chyba nie powinnam mówić. Spoglądam na jego twarz. Nie jest zły, ani zdziwiony. Uśmiecha się. Całuje mnie w czubek głowy.
-Eluś, kiedy Ty tak właściwie masz urodziny?
-5 kwietnia.
-Wiesz, że musimy Cię zameldować? I ubezpieczyć?
-Ale to nie będzie potrzebne.
-A jak coś Ci się stanie? Niedługo nadejdzie zima i gdy się poślizgniesz na lodzie i złamiesz nogę? Albo wylądujesz w szpitalu to jeszcze będziemy musieli płacić.
-No, dobrze.
-Cieszę się, że się rozumiemy. Muszę lecieć na trening.
-Znowu mam zostać sama? Nudzę się, gdy Ty wychodzisz. Nie mam z kim porozmawiać.
-Możesz poczytać jakąś książkę, skorzystać z komputera. Obiecuję, że wrócę dziś wcześniej.
Słyszę trzaśnięcie drzwiami, co oznacza, że Zbyszek wyszedł. Wchodzę do kuchni i siadam przy stole, na którym leży dzisiejsza gazeta, którą kupił Zibi, gdy poszedł po bułki na śniadanie. Staram się złożyć chociaż jedno najprostsze zdanie, ale nie potrafię. Nie chodzę do szkoły od kilku lat. Wiem, że powinnam się edukować, ale sytuacja finansowa moich rodziców nie pozwalała nawet na zakup długopisu. Ostatni raz byłam w szkole, gdy miałam 11 lat. Wtedy miałam jeszcze dom...
Mieszkałam razem z rodzicami w małym mieszkaniu w bloku, które składało się z małej kuchni, łazienki i jednego pokoju. Pamiętam do dziś, jak tata mówi nam, że stracił pracę, właściciel domu wysyła ponaglenie do spłaty czynszu, następnie każe spakować walizki i z bólem serca wyrzuca nas z mieszkania.
Potem już nikt ze znajomych nie wiedział co się z nami stało. Rodzice nie kontaktowali się z nikim. Po prostu pogodzili się z tym, a może po prostu wstydzili?
Leżę w łóżku i cichutko pochlipuję zakopana pod kołdrą. Nie umiem pisać, nie umiem czytać, nie znam żadnego języka obcego, chociaż to nie jest takie ważne. Kiedyś potrafiłam robić te dwie podstawowe rzeczy, ale z biegiem lat zapomniałam, jak się to robiło. Słyszę zgrzyt zamka w drzwiach. To pewnie Zbyszek wrócił z treningu.
-Jestem Lena!
Zaciskam kołdrę w rękach i pociągam nosem. Słyszę, jak siatkarz wchodzi do pokoju. Czuję, jak ściąga ze mnie kołdrę.
-Eluś, co się stało? Dlaczego płaczesz?
Nie odpowiadam nic, tylko odwracam się twarzą do niego i z całej siły wtulam się u jego bluzę klubową. Zibi gładzi moje plecy. Czuję, jak podczas wydechu rozdmuchuje moje blond włosy.
-Zrobisz coś dla mnie? - pytam po chwili, gdy się troszkę uspokajam.
-Pewnie. Co tylko chcesz.
-Naucz mnie. Naucz mnie wszystkiego, co Ty potrafisz. Pisać, czytać, mówić po angielsku, kochać...
Ojej, tego ostatniego chyba nie powinnam mówić. Spoglądam na jego twarz. Nie jest zły, ani zdziwiony. Uśmiecha się. Całuje mnie w czubek głowy.
______________
Ja wiem, że to jest dziwne i wgl nie do pomyślenia, bo kto chciałby się związać z (jeszcze niedawno) bezdomną dziewczyną? Już raz napisałam, że wydarzenia, które dzieją się w tym opowiadaniu nie miałyby miejsca w normalnym życiu. Mam bujną wyobraźnię, może troszeczkę zbyt bujną. Ale tak sobie to opowiadanie wymyśliłam od początku i tak już niestety zostanie.
PS. I wcale nie jest pewne, że to Zbyszek będzie cały czas ranił Elkę.
sobota, 9 listopada 2013
4 ucieczka
Tkwimy w naszym układzie już dwa tygodnie. Jest nam dobrze, bo obydwie strony ponoszą tego korzyści. Ja mam dom nad głową, on kobietę. Zapytałam go kiedyś dlaczego on udaje. Odpowiedział, że trzy miesiące temu rozstał się z narzeczoną. Miał dość plotek na swój temat, dlatego chciał, żeby ludzie myśleli, że znalazł sobie kogoś. Ostatnio coraz więcej dowiadujemy się o sobie. Tak naprawdę to on wie o mnie wszystko, bo szczerze to nie ma o czym opowiadać. Zna moją przeszłość, wie, że nie mam nikogo znajomego, ani bliskiego. Ja dowiedziałam się, że jest on siatkarzem i gra w zespole AZS Politechnika Warszawska, ma psa Bobika, którego jeszcze jakimś cudem nie widziałam, jego najlepszy przyjaciel ma na imię Michał, interesuje się motoryzacją i lubi włoską kuchnię. Niestety, nawet gdybym chciała to nie potrafię mu nic ugotować. Dopiero uczę się wszystkiego - jak włączyć zmywarkę, jak nastawiać pranie i wiele innych rzeczy. Jednak najbardziej chciałabym się nauczyć gotować. Codziennie Zbyszek mi daje lekcje kucharowania.
-Jutro poznasz moich rodziców - powiedział, gdy wspólnymi siłami robiliśmy gofry, a mi z wrażenia prawie wypadła miska z rąk.
-Że co proszę?
-Dlaczego tak się dziwisz? Jesteś moją dziewczyną, więc musza Cię kiedyś poznać.
-No tak, ale zapomniałeś o naszym układzie?
-Nie, doskonale o nim pamiętam, ale wiesz Eluś to jest taka tradycja, że chłopak przedstawia rodzicom swoją dziewczynę i na odwrót.
-A Zibi, czy Ty myślisz, że...może kiedyś...ale to tylko tak...tak teoretycznie...jakbyśmy...nooo...
-Ale co? - pyta rozbawiony.
-Co jeżeli kiedyś któreś z nas się zakocha?
-W kim?
-No, na przykład ja w Tobie, albo Ty we mnie.
-Lena, miłość i tak nas w końcu dopadnie. Zobaczysz, że ode mnie tak szybko nie uciekniesz.
-Więc myślisz, że kiedyś będziemy w stanie się pokochać, ale tak naprawdę?
-A kto powiedział, że już tego nie robimy? Może nawet o tym nie wiesz.
-Wiesz Zbyszku, jestem Ci wdzięczna, że mnie przyjąłeś. Gdyby nie Ty to pewnie nadal mieszkałabym na tym dworcu i chodziła pewnie głodna.
-Ale to przecież Ty chciałaś mnie okraść - zaśmiał się. -Więc miej pretensje tylko do siebie, że mnie poznałaś.
-A mogę Cię o coś zapytać?
-Słucham.
-Dlaczego wtedy się tak zachowywałeś?
-Ale jak?
-Używałeś wobec mnie siły, raz nawet uderzyłeś.
-Nie wiem. Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć. Może dlatego, że byłem na Ciebie zły? Przepraszam. Nigdy wcześniej nie uderzyłem kobiety. Obiecuję, że to się nie powtórzy.
-Jutro poznasz moich rodziców - powiedział, gdy wspólnymi siłami robiliśmy gofry, a mi z wrażenia prawie wypadła miska z rąk.
-Że co proszę?
-Dlaczego tak się dziwisz? Jesteś moją dziewczyną, więc musza Cię kiedyś poznać.
-No tak, ale zapomniałeś o naszym układzie?
-Nie, doskonale o nim pamiętam, ale wiesz Eluś to jest taka tradycja, że chłopak przedstawia rodzicom swoją dziewczynę i na odwrót.
-A Zibi, czy Ty myślisz, że...może kiedyś...ale to tylko tak...tak teoretycznie...jakbyśmy...nooo...
-Ale co? - pyta rozbawiony.
-Co jeżeli kiedyś któreś z nas się zakocha?
-W kim?
-No, na przykład ja w Tobie, albo Ty we mnie.
-Lena, miłość i tak nas w końcu dopadnie. Zobaczysz, że ode mnie tak szybko nie uciekniesz.
-Więc myślisz, że kiedyś będziemy w stanie się pokochać, ale tak naprawdę?
-A kto powiedział, że już tego nie robimy? Może nawet o tym nie wiesz.
-Wiesz Zbyszku, jestem Ci wdzięczna, że mnie przyjąłeś. Gdyby nie Ty to pewnie nadal mieszkałabym na tym dworcu i chodziła pewnie głodna.
-Ale to przecież Ty chciałaś mnie okraść - zaśmiał się. -Więc miej pretensje tylko do siebie, że mnie poznałaś.
-A mogę Cię o coś zapytać?
-Słucham.
-Dlaczego wtedy się tak zachowywałeś?
-Ale jak?
-Używałeś wobec mnie siły, raz nawet uderzyłeś.
-Nie wiem. Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć. Może dlatego, że byłem na Ciebie zły? Przepraszam. Nigdy wcześniej nie uderzyłem kobiety. Obiecuję, że to się nie powtórzy.
____________
Zauważyłam, że nie polubiłyście Zbyszka w tym opowiadaniu. Może kiedyś zmienicie co do niego zdanie. Może Lena sprawi, że Bartman się zmieni? Albo to Zibi sprawi, że Ela się zmieni? :D
Poczekamy, zobaczymy.
Następny rozdział jutro :)
Życzę wszystkim udanego weekendu :*
Z pozdrowieniami atomowkawilk ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)