poniedziałek, 18 listopada 2013

6 ucieczka

24 grudnia. Wigilia Bożego Narodzenia. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów spędzam ją w rodzinnym gronie. No, może nie do końca. Święta spędzamy u rodziców Zbyszka i nie wiem, czy mogę ich nazwać swoją rodziną. Nie jestem przecież z Zibim. My tylko udajemy, niestety... Co ja głupia sobie myślałam? Że jakiś facet pokocha kogoś takiego, jak ja? To śmieszne. Ale ktoś taki, jak ja może niestety pokochać  faceta. Dlaczego niestety? Bo ten ktoś mnie nie kocha i nigdy nie będzie. Banalne, nie? On przyprowadza mnie do swojego domu, proponuje układ, ja się zgadzam i niestety wpadłam, jak śliwka w kompot. Nie jest dla mnie ważne, że mnie uderzył. To był tylko jeden raz. Teraz jest zupełnie inaczej. Zmienił się. Nie krzyczy na mnie, nie przezywa, nie podniósł ręki, za to całuje na dzień dobry, zaprasza na kolacje, kupuje prezenty. Uczy mnie tego wszystkiego, o co go poprosiłam. Może po prostu chce mnie przekupić? Ale po co miałby okazywać mi czułości, gdy jesteśmy sami? My mamy przecież udawać, ale nie przed nami samymi, tylko przed innymi.
Pierwszy dzień świąt. Do mieszkania państwa Bartman przyjeżdżają jacyś goście. Podobno to siostra pani Jadwigi z mężem oraz dwójką synów z rodzinami. Siedzimy w jadalni. Pan Leon postawił na stole alkohol. Zaczynają się niezręczne dla mnie pytania o moją przeszłość. Z opresji ratuje mnie Zbyszek, który mówi, że jeśli nie chcę to nie muszę odpowiadać, bo to wyłącznie moja sprawa. Trzy godziny później męska część grona ledwo utrzymuje się na krzesłach. Z wielkimi trudnościami udaje mi się zaprowadzić Zibiego do pokoju, w którym śpimy.
-Eluś, ja muszę Ci coś powiedzieć - mówi, gdy rozpinam mu koszulę.
-Słucham.
-Ja...ja Cię kocham - mamrocze. -Wyjdź za mnie.
-Zbyszek, jesteś pijany...
-To co?
-Porozmawiamy rano, o ile będziesz coś jeszcze pamiętał.
Kładzie się na łóżku, a ja po chwili wskakuję obok niego. Czuję, jak się do mnie przysuwa i kładzie rękę na moim brzuchu. Po moim policzku spływa łza, a potem następna... Po chwili nie panuję nad płaczem. Nawet nie wiem kiedy zasypiam.


Rano, gdy się budzę jego już nie ma w łóżku. Idę do łazienki i biorę prysznic. Gdy wracam do pokoju zauważam w nim siatkarza.
-To co? Usłyszę w końcu odpowiedź?
-Ale na jakie pytanie?
-Myślisz, że nie pamiętam tego, jak Ci się oświadczyłem?
-To Ty mówiłeś to na poważnie?
-Jak najbardziej.
-Nie, my nawet przecież tak naprawdę nie jesteśmy razem. My nawet nie jesteśmy parą.
-Gówno mnie to obchodzi. Przez te trzy miesiące stałaś się dla mnie kimś ważnym. Gdy tylko wychodzę z mieszkania od razu za Tobą tęsknię. Może to wszystko za szybko się dzieję, ale mam to kurwa w nosie - mówi i klęka przede mną. - Eluś, wyjdziesz za mnie?
W tym momencie wkłada na mój palec pierścionek. Waham się. Nie wiem, co odpowiedzieć. Zgodzić się?
-Tak! Wyjdę za Ciebie - rzucam mu się na szyję. Po chwili on wpija się w moje usta.
Szczerze? Jestem szczęśliwa.

3 komentarze:

  1. O_O Jestem w szoku! Zibi naprawdę się jej oświadczył, tak całkiem na poważnie. I wyznał jej miłość. To jakieś szaleństwo, ale skoro im to daje radość, to nie będę przecież narzekać :P

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Zibi tak szybko się zakochał? Jestem mega zdziwiona, dlatego nie wiem co napisać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział na http://byc-obojetna.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń